czwartek, 21 kwietnia 2011

Eddy Grant - Romancing Stone / Boys In The Street (Tonpress, 1984)

Dziś jeden z przebojów Eddy'ego Granta na 7" Tonpress, na licencji Ice Records. Piosenka powinna być dobrze znana, gdyż jest to główny utwór z filmu "Romancing The Stone" czyt. kolejne skaleczone polskie tłumaczenie na "Miłość, szmaragd i krokodyl". Film musi być znany, gdyż jest to stała oferta Polsatu, do znudzenia powtarzana w odstępach roku.



Tracklista:
A  Romancing The Stone
B  Boys In The Street

Jedno jest pewne - po wysłuchaniu obu utworów, człowiek czuje, że to lata 80., bezapelacyjnie jak mawiał pewien bohater kina akcji.

Tutaj jeszcze zacny teledysk do tego utworu, z efektami na miarę lat 80.:

niedziela, 17 kwietnia 2011

Oldies But Goldies 4 - Shangri Las (Tonpress, 1981)

"Oh no, oh no, oh no no no no no..." z kawałka "Remember (Walking In The Sand)" sprawiło, że po kilkunastu wysłuchaniach na pętli, zasnąłem. Niesamowity wokal, mam wrażenie, że ta piosenka dziś mogłaby zawojować bez większych problemów radiowe listy przebojów. Wszystko dzięki... właśnie temu wokalowi nad, którym się rozpływam.

Wszystko czego doświadczyły moje uszy z zespołem Shangri Las, wiąże się z 7" EP z serii "Oldies but Goldies" vol.4. Płyta na licencji Charly Records. 

The Shangri Las, to amerykańska grupa popowa z Nowego Jorku, działająca w latach 1963-68. W skład zespołu wchodziły:
Mary Weiss
Elizabeth "Betty" Weiss
Marguerite "Marge" Ganser
Mary Ann Ganser

Skład zasłynął egzaltującymi piosenkami w stylu "melodramat" takimi jak wspomniane "Remember (Walking In The Sand)" czy "Leader Of The Pack". 

Tracklista:
A    Leader Of The Pack
B1  Remember (Walking In The Sand)
B2  Give Him A Great Big Kiss

Zrzut:
The Shangri Las - Remember (Walking In The Sand)

sobota, 16 kwietnia 2011

Jeep - Grzesznica / Fart (Tonpress, 1984)

O ile o Śmierci Klinicznej, można jeszcze coś znaleźć w internecie, to zespole Jeep słuch jakby zginął. Istnieje natomiast wspaniałe forum.80s.pl, gdzie odkopałem jakieś info na temat tego składu z Trójmiasta.




Singiel jaki zyskałem w posiadanie, to jak się okazuje, jedyne oficjalne wydanie zespołu. Jeep swoją historię rozpoczął już w 1981 roku jeszcze jako formacja Pick-Up (dokładnie 5 lutego 1981 roku). Kapelę można opisać jako tą z gatunku "potencjał już na starcie". Dzięki wygranej w regionalnym przeglądzie "Muzyki Młodej Generacji" w Gdańsku, Jeep znalazł się na festiwalu jarocińskim. Tam zajął trzecie miejsce, przegrywając min. z TSA. Młodzi muzycy zagrali w koncercie galowym obok Perfectu, Kasy Chorych i Dżemu.  Lipiec 1981 to czas zmiany nazwy zespołu z Pick-Up na Jeep. W grudniu 1982 roku Jeep zawiesił działalność.

Wiosną 1984 roku Jeep wznowił prace i rozpoczął próby w Spółdzielczym Domu Kultury Gedania przygotowując nowy repertuar. Skład ówczesnego zespołu to:
Zdzisław Kowalski "Bizon" - śpiew (wokalista o aparycji boksera wagi super ciężkiej - wedle żartobliwej oceny muzyków "zabija jednym uderzeniem pięści" - stąd pseudonim "Bizon"). 
Adam Kozakiewicz - gitara, 
Sławomir Walasiewicz - gitara,  
Wojciech Marszałek - gitara basowa,  
Piko - perkusja. 

Ich najpopularniejsze utwory z tamtego okresu (emitowane m.in. w radiowej Trójce i telewizyjnej Dwójce) to "40 stopni Celsjusza w cieniu" i "Grzesznica". Pozwoliłem sobie wrzucić obie strony tego singla (odsłuch na zippyshare):

Jeep - Grzesznica


Jeep - Fart


Wielkie 5!


piątek, 15 kwietnia 2011

Śmierć Kliniczna!

Dziś zaczynam przedstawiać single jakie nabyłem od koleżanki mojej siostry, są to głównie 7" ale tytuły jakie objąłem w posiadanie sprawiają mi tak wspaniałe odczucia na głośnikach, że aż zapraszam wszystkich by posłuchać polskiego punku i ska z okresu największej świetności.

Na pierwszy ogień idzie zespół Śmierć Kliniczna i ich dwa single z 1983 i 1984 roku. Śmierć Kliniczna to zespół punkrockowy założony w Gliwicach w 1981 przez gitarzystę Dariusza Duszę, basistę Wojciecha Jaczyczko, perkusistę Marka Czapelskiego i wokalistę Jerzego "Mercedesa" Mercika. Autorami tekstów dla zespołu byli Dariusz Dusza i Wojciech Kurdziel. Śmierć Kliniczna łączyła dynamiczne punkrockowe brzmienie z elementami reggae i jazzu.


1. Nasza edukacja / Nienormalny Świat (Tonpress, 1983)




2. Śmierć Kliniczna - ASP / Jestem ziarnkiem piasku (Tonpress, 1984)





Postaram się nie robić dłuższych przestojów w aktualizacjach, pozostało jeszcze kilka opcji do zamknięcia, gdy je zamknę, wszystko powinno dziać się bardziej rytmicznie. A, zapomniałbym: zdjęcia - discogs.com, audio - własne zrzuty.

5!

piątek, 8 kwietnia 2011

Marzenia sprzętowe na 2011 rok

Dziś o sprzęcie jaki chciałbym nabyć w niedalekiej przyszłości. Następująco, po kolei, bez pośpiechu:

1) Vestax Handytrax

Przenośny gramofon, w który wypadałoby się wyposażyć przed wyruszeniem w świat. Marki Vestax chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Japońska technika słynąca ze świetniej jakości gramofonów i mikserów. Przesłanie dla świata? "Experience the Future in Music". Czym jest Handytrax? Jest to przenośny gramofon, zasilany bateriami lub zasilaczem 12V, który da się zamknąć w małej walizeczce. Wyposażony w złącze USB do zgrywania muzyki, wejście i wyjście liniowe oraz wyjście słuchawkowe, wydaje się idealną sprawą dla mobilnego łowcy wosków. To musi znacznie ułatwiać sprawę, gdy nie mamy pojęcia co do zawartości płyty, a wydaje się ona  ciekawą. Znacznie ułatwia słuchanie muzyki, gdy często się przemieszczamy i nie sposób zabrać ze sobą stacjonarnego gramofonu, wraz z mikserem, który w moim przypadku pełni rolę przedwzmacniacza.

Dane Techniczne (za dj-sklep.pl):
  • proste ramię
  • wbudowany głośnik
  • regulacja głośności i tonów
  • trzy zakresy prędkości obrotowej 33 1/3, 45, 78 obrotów na minutę
  • regulacja prędkości obrotów suwakiem pitch
  • wejście line
  • wyjście słuchawkowe i line
Ciekawi mnie czy ktoś posiada podobny sprzęt i potrafiłby napisać cokolwiek więcej, na temat jego jakości, awaryjności i trwałości.  Cena na dj-sklep.pl to 549 zł. Wydaje się to dosyć rozsądna kwota, jak za mobilny, nowy sprzęt spod skrzydeł Vestaxa. z drugiej strony za taką kwotę można nabyć już coś naprawdę konkretnego stacjonarnie, ale przecież chodzi o mobilność, mobilność!

2) Pioneer SA - 610


Długo myślałem nad wyborem wzmacniacza, ale przekonałem się do tego modelu. Podszept dał Hubert, ja poleciłem Jackowi i chyba nieźle się ten sprzęt sprawuje. Więcej na temat użytkowania napisać mógłby właśnie Hubert, ja przedstawię tylko jakieś skrótowe informacje i przedział cenowy w jakim oscyluje zakup tego urządzenia.

Dane Techniczne:
* Diodowy wskaźnik poziomu mocy
* Możliwość podłączenia kolumn A, B
* Gniazdo słuchawkowe na panelu frontowym
* Regulacje: Bas, Treble, Balance
* Wejścia: Tuner, Phono, Aux, Tape 1, 2
* Funkcje: Loudness, Subsonic 15Hz
* Moc: 4x65W
* Impedancja: 6-32 Ohm
* Pobór mocy: 280W
* Wymiary: 42 x 34 x 9,5

Wszystko zamknięte w eleganckiej aluminiowej obudowie, piękne gały, które przywodzą myśl o wyszukanym smaku designerskim. Na temat dźwięku płynącego przez podpiętego SA - 610, zamieszczam opis pewnej aukcji z allezło:

"Jest to jeden z najbardziej udanych modeli tej firmy. Naprawdę ciężko znaleźć coś co zagra równie pięknie i będzie tak solidnie zbudowane, a jeśli dorzucimy do tego fakt że wzmacniacz jest w wersji silver to jest to prawdziwa okazja. Takich wzmacniaczy już się nie produkuje, panel przedni z grubego polerowanego aluminium, gałeczki grawerowane. Dźwięk jest ciepły, bardzo poukładany, oparty na przepięknym naprawdę nisko schodzącym basie."

Cena: przedział cenowy, jaki ustaliłem po kilku miesiącach obserwowania aukcji (biernego z braku funduszy) to 200 zł i wyżej do granicy 400 zł mniej więcej. O tym, czy warto było nabyć, opowiem kiedy Pioneer SA - 610 stanie u mnie na półce i przepuszczę przez niego odpowiednią ilość czarnych krążków.

Zdjęcia: szeroko pojęty Internet.

Cóż powiedzieć na koniec? Potrzebne są mi tylko fundusze na zrealizowanie powyższych zakupów, bo jestem do nich przekonany niemal w 90%, choć chciałbym poznać jeszcze jakieś opinie użytkowników. Zaglądajcie, po remoncie zarzucę tu jakieś foty tego jak i za pomocą czego zamierzam urządzić przestrzeń dla wosku w pokoju.

Peace!

czwartek, 7 kwietnia 2011

Carrara - Disco King (Ariola, 1983)

Kolejne italo, tym razem "Disco King" Alberto Carrary. Bardzo skoczny numer, ze świetną sekcją dętą, że tak powiem. Wydawnictwo jakie posiadam to niemiecka Ariola, nabyte na allezło za mniej niż 15 zł. Linia basu i bębny na poziomie killer!



Tracklista:
A Disco King
B Disco King (short version)

Teledysk:

Niestety, wersje na płycie Ariola są instrumentalne, nie usłyszałem więc tego zacnego wokalu. Pomimo tego jest to kolejne muzyczne potwierdzenie wyjątkowości roku pańskiego 1983.

środa, 6 kwietnia 2011

P. Lion - Happy Children (Carrere, 1983)

Winyl legenda. Happy Children, czyli Pietro Paolo Pelandi z największym przebojem. Płyta wydana w 27 wersjach, z ostatnim wznowieniem miksów z 2009 roku. Jedna z najpiękniejszych piosenek nurtu Italo Disco, wspomnienie o tym, że każdy z nas jest dzieckiem mimo świata, który z wiekiem staje się dla nas coraz trudniejszy do zniesienia.



Tracklista: 
A Happy Children
B Happy Children (Instrumental) 
 
Za dalszy komentarz niech posłużą słowa pierwszej zwrotki:

Always the war
In nineteen eighty three
This is the world of today
In our mind
There is only the money
And there is nothing for you
Then hours work
No flowers in the mind
The life runs without happiness
Everyday dreams
To go to a better life
But they remain only dreams
You are the children
Your life will be very hard
You are the children
You're singing every day

I jeszcze wyjątkowy teledysk do tego utworu:


Czyż italo disco nie jest pięknym gatunkiem muzyki? Całkowicie niezrozumiale kojarzone z discopolo i tym podobną popeliną. Jak ktoś kiedyś napisał: "Różnica pomiędzy italo disco, a discopolo jest mniej więcej taka jak pomiędzy Harrodsem a Biedronką". I tego się trzymajmy!

wtorek, 5 kwietnia 2011

Risqué - Burn It Up, Mr D.J. (Polydor, 1983)

Dziś winyl z kraju Beneluksu, z Holandii. Jest to płyta jaką nabyłem w całkiem przyzwoitej cenie (do 10 zł na allezło), niebywale tani, a zacny okaz. Ponownie elektroniczne klimaty, tym razem Hi-NRG niezbyt znanego u nas zespołu Risqué składającego się z przepięknych kobiet. Wydanie to Polydor, rok ukazania się światu żywych - 1983 (nawiasem mówiąc, myślę że to najlepszy rok dla muzyki elektronicznej w historii). Gdzieś na kopercie znajduje się pieczątka pewnej niemieckiej stacji radiowej.


Tracklista:
A Burn It Up (Mr. D.J.)
B Burn It Up (Mr. D.J.) (Club-Mix) [Special American Edit By - Valapucci]

Co-producer - Ake Danielson
Producer - John Tilly
Written-By - J. Tilly* , A. Danielson



Wydaje mi się, że w tej piosence motyw, który niesamowicie przypomina, ostatni akcent otwarcia słynnej opery mydlanej "Moda na sukces". Posłuchajcie, oceńcie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Kapitan Nemo - Jeszcze tylko chwila (In A Little While) 1989/88

Dziś kolejny nieco zapomniany winyl, tym razem jest to polska płyta wytłoczona przez Polskie Nagrania Muza. Mowa o LP Kapitana Nemo - "Jeszcze Jedna Chwila" z 1989 roku. Jest to swoiste pożegnanie z najlepszymi czasami tego artysty, przez wielu uważanego za ikonę gatunku new romantic w polskiej muzyce rozrywkowej. Jest to także pożegnanie Bogdana Gajkowskiego z muzyką wydawaną na czarnych płytach. Album został wydany również w wersji angielskiej, co ciekawe anglojęzyczny album ukazał wcześniej niż wydanie polskie.




Na płycie znajduje się dziewięć piosenek:

A1 To Jest Kłamstwo
A2 Idę Wciąż Do Ciebie
A3 Do Ciebie Wołam
A4 Jeszcze Tylko Chwila
A5 Nikt Nie Zna Cię Jak Ja

B1 Zawsze Mnie Kochaj
B2 Nic Się Nie Zmienia
B3 List Do Sary
B4 Paryż I Ty

Jak widać po tytułach tracklisty, album skupia się na sferze miłości mężczyzna - kobieta. Elektroniczne brzmienie w połączeniu z nieczęsto banalnymi, aczkolwiek zmuszającymi do wzmożonej refleksji tekstami, tworzy swoistą metę, kraniec noworomantycznego brzmienia w polskiej muzyce lat 80. Gajkowski, który lirycznie wiedzie w kierunku tęsknoty, rozstania, niespełnionej i niezawinionej miłości, dotyka prostymi słowami tego co drzemie w każdym człowieku, który chociaż raz doświadczył  uczucia miłości do kobiety.

Album zawiera ostatni hit Gajkowskiego - "Nic się nie zmienia", którego linię melodyczną wielu z nas kojarzy, aczkolwiek często trudno jest nam przypomnieć sobie artystę, który ją stworzył. Poniżej wrzut tej piosenki.



Lp otrzymałem na początku tego roku od mojego przyjaciela Karola, który natknął się na nią podczas jakichś porządków. Z tego miejsca go serdecznie pozdrawiam i informuję, że płyta gra świetnie i po sklejeniu okładki, zajmuje godne miejsce na mojej półce.

Co do pana Bogdana, powrócił on jeszcze w 2002 roku z płytą "Wyobraźnia" zaś 3 lata później wydał swoją kompilację "The Best - Cywilizacja", pozycje te jednak nie odniosły już sukcesów na miarę tych z lat 80.